czwartek, 10 listopada 2011

Proszę Państwa otoooooo….. Ghazni!!!



Niewiele brakowało, a kolejny dzień spędzilibyśmy w podróży bez osiągnięcia celu. A jednak… A było mniej więcej tak (dokładniej czytajcie na blogu „Żemła z Afganistanu” na stronach Rzeczpospolitej -www.rp.pl. Jest młodsza i ma lepszą pamięć do szczegółów i smaczków).
Mgła. Ptaki chodzą piechotą...

Pobudka wściekłym porankiem nie przyniosła spodziewanego rozwinięcia akcji. Po zapakowaniu bagaży do transportowej Casy na lotnisku w Bagram mgła objęła okolicę w posiadanie i skończyło się oczekiwaniem na poprawę pogody. Ostatecznie wystartowaliśmy ok. 11 z Bagram. W Sharanie rozładunek i czekanie na śmigłowce. Dwa Mi-17, które przyleciały, miały do zabrania tyle ważnych i ważniejszych rzeczy, że o mało nas nie pomieściły. Ale nie dziwię się. Przeleciały polskie specjały na uroczysty poczęstunek z okazji Dnia Niepodległości. 11 listopada nasi polscy żołnierze ugoszczą swoich sojuszników pachnącymi boczkami, szynkami, ogonówkami i wieloma podobnymi specjałami. Do tego z kraju przyleciały odznaczenia, które w imieniu ministra obrony i prezydenta wręczy żołnierzom dowódca PKW, generał brygady Piotr Błazeusz. 
Pakowanie do śmigłowca to sztuka


Dwójka dziennikarzy, co zupełnie zrozumiałe wobec powyższego, nie jest priorytetowym ładunkiem. Ostatecznie jednak ja leciałem z szynkami i kiełbasą krakowską, Edyta zaś z pozostałym bagażem i pasażerami, a to z tej racji, że miejsca w drugiej siedemnastce było jedynie ciut, ciut (jak to powiedziała radiotelegrafistka Lidka  czołgiście Tomaszowi Czereśniakowi w odcinku „Kwadrans na nieparzystą” kultowych „Czterech pancernych i psie”. Jednak teraz przynajmniej ktoś w kraju się dowie, jak smakowały polskie specjały oraz czy medale należycie błyszczały na dumnych piersiach polskich żołnierzy…
W głównej polskiej bazie Ghazni mamy wręcz królewskie „warunki bytowania”(dostaliśmy pokoje w „Hotelu u Bugiego” – hotel to co prawda jedynie drewniany barak podzielony na boksy ale mimo wszystko jak na tutejsze warunki prawdziwy luksus-o wojnie przypominają jednak betonowe bloki, którymi jest otoczony). Choć Afganistan to dla mnie nie pierwszyzna -  w takich jeszcze nie miałem przyjemności mieszkać i pracować. To całkiem nowy budynek. Byłem tu ostatni raz niespełna dwa lata temu… dziś nie poznaję bazy.
Hotel u Bugiego, Ghazni
A deptałem jej ścieżki długimi kilometrami. Teraz nawet tam, gdzie kiedyś były drogi stoją namioty, gdzie był plac jest camp a w miejscu wysypiska śmieci stoi całkiem nowa hala, gdzie odbywają się masowe uroczystości, jak choćby elementy święta 11 listopada. Jest nowa kaplica a także większa stołówka.
Mi-17, strzelec PK


Tak więc z Polski do Ghazni zajęła nam trzy i pół doby ale dobrze, że już jesteśmy, bo Edyta zaczynała już marudzić. Jednak z moich doświadczeń wynika, że cała wyprawa przebiegła w tempie ekspresowym.W moim wypadku chyba tylko raz trwała krócej.

Od jutra do pracy.
Edyta prawie gotowa do lotu...