piątek, 25 listopada 2011

Dwie operacje specjalne


Bez jednego wystrzalu. Tak powinna wygladac kazda operacja. Pisze bez polskich czcionek, komputer nalezy do rzadu Stanow Zjednoczonych. Ale operatorzy sil specjalnych na zdjeciach sa absolutnie nasi!! Z Lublinca. Sprawdzone.

Przeprowadzili w czasie kilkudziesieciu godzin dwie akcje - pojmali terroryste z czolowych miejsc na liscie poszukiwanych w Afganistenie, jak twierdza chlopaki z wywiadu - prawdopodobnie stal za kilkoma ostatnimi zamachami, w jednym z nich zginal polski sierzant.

Druga akcja to przejecie i zniszczenie skladu materialow wybuchowch. Bardzo duzego skladu! Okolo 1200 kg. To najwiekszy w historii polskich operacji w Afganistanie. 29 beczek gotowych do podlozenia.

Osobiscie uwazam, ze szkoda, ze nie moga tego zobaczyc wszyscy polscy obywatele. Ale jest na co popatrzec. Chlopaki maja strasznie duzo entuzjazmu ale jednoczesnie sa bardzo skupieni i spokojni w swojej pracy: planowaniu operacji, jej prowadzeniu oraz zakonczeniu. Moze po akcji czestuja sie dodatkowym kawalkiem ciasta na stolowce albo wlasnorecznie usmazonymi plackami ziemniaczanymi, ktore tez mi bardzo smakowaly!

Trzeba wyraznie zaznaczyc, ze operacja byla jak najbardziej joint. W dzialaniach wzial udzial komponent lotniczy - jeden Mi-24 i dwa Mi-17 z Samodzielnej Grupu Powietrzno-Szturmowej, chlopaki z wywiadu wojskowego, saperzy ze zgrupowania bojowego Bravo z Warriora, zespol rozpoznania i obseracji dysponujacy bsl i bedacego caly czas w odwodzie wsparcia w postaci zespolu QRF z ZB Bravo.

Piloci sa bardzo precyzyjni w swojej pracy. Widzialem, ze nie jest to dla nich rutyna, ale spisali sie bardzo dobrze. Otrzymali brawa od obserwatorow akcji, chociaz nie slyszeli ich na wlasne uszy.

Mi-24 czail sie troche z boku gotow w kazdej chwili wesprzec chlopakow na ziemi ogniem dzialek i rakiet