wtorek, 3 stycznia 2012

Jak to widzimy...

Post wcześniejszy nasunął mi myśl, że nie podzieliłem się wrażeniami po powrocie... właściwie to naganne, ale postaram się wytłumaczyć.
Pamiętacie tragiczny zamach na polskich żołnierzy? 21 grudnia zginęło pięciu chłopaków, z tego trzech, których znałem blisko, osobiście, stali za moimi plecami. I mówili: nie tędy, wszyscy idą tam. Ruszaj się, nie zostawaj w tyle, uważaj gdzie stąpasz...
Chronili nasze tyłki, Edyty i mój, podczas kilku wyjazdów z bazy w Ghazni. Edyta opisała jeden z takich wyjazdów wspominając o tej funkcji i roli żołnierzy, którzy nam towarzyszyli... Płakała później  przez dwie doby...
To przygnębiające przeżycie.
Nie wiem jak mógłbym Im podziękować za to, co dla mnie zrobili.

Nie zmieniło mojego zdania na temat naszego udziału w misji w Afganistanie. Być możne decyzja o przystąpieniu do operacji była błędna. Nie będę tego jednak komentował, nie pamiętam już nawet okoliczności sprawy. Ale jeśli już tam jesteśmy to po prostu dokończmy swoją robotę jak na solidny naród przystało.
Może właśnie podziękujmy wszystkim naszym ofiarom z Afganistanu właśnie w taki sposób: dokończmy to ich dzieło.
Ten chłopak na zdjęciu kilka chwil wcześniej wyleciał na minie w swoim MRAPie. Poobijany i przygłuchy powiedział, że nie opuści swojego stanowiska gunnera i będzie osłaniał pozostałych, którzy pracują przy ewakuacji pojazdu. Straciliśmy wtedy oba przednie koła...

Okładka

Nowa Technika Wojskowa zechciała skorzystać z materiałów, które przygotowałem w Afganistanie...poza tym zainteresowanie naszym udziałem w wojnie prawie zerowe...to też o czymś świadczy. Świadomość społeczna jest bardzo wsobna...