poniedziałek, 7 listopada 2011

Na skrzydłach Rusłana

Na zdjęciu: w samolocie jemy, gadamy, śpimy... towarzystwo przednie a podróż przyjemna i wygodna w porównaniu z wojskowymi herculesami lub Casą...

Lot An-124 Rusłan pełen przygód! Ale zaczęło się w pociągu. Cała noc z PKP, nie mogliśmy się zmieścić z bagażami do przedziału. Rano telefon, już prawie we Wrocławiu, że na lotnisku powinniśmy być o 4:00. Dojechaliśmy na 6:30. Ale samolot wystartował dopiero o 11:30...i po godzinie wylądował w Warszawie, skąd wyjechaliśmy ledwie 12 godzin wcześniej!  Antonow się tutaj tankował, więc 1,5 godziny spędziliśmy na płycie lotniska. Moja partnerka z podróży, Edyta Żemła, przeszczęśliwa, gdyż mogła zajarać! A teraz jesteśmy w stolicy Azerbejdżanu, Baku, w wypasionym hotelu (na koszt Antonowa), jutro rano wylot do Bagram. Lądowanie około 11-12 czasu lokalnego... Jest nas pasażerów (prawie na gapę) 12 osób, kilku wojskowych, serwisanci, pani pielęgniarka i dwóch dyplomatów...